Wchodzimy do Chin cz.3, podejzliwosc rodakow a mentalnosc Chinczykow

Jedna z Polskich spolek ktora nadzoruje a wlascicielem jest polski przedsiebiorca przechodzi maly kryzys, po poczatkowej fazie kiedy ja obslugiwalem ksiegowosc i sprzedaz, polski wlasciciel zazyczyl sobie wpleni niezaleznych ode mnie pracownikow pod jego osobista kontrola wszak moim z audytem,

Ja na to OK, mowisz i masz, klient moj pan, wiec zaczelo sie, po pierwsze wzrosly koszta, po drugie zwolnila sie sprzedaz gdyz czeste przyjazdy wlasciciela wprowadzaly chaos do ladnie kwitnacej firmy, dodatkowo koszty na audytorow pozarly budzet prznaczony na rozwoj sprzedazy, klient za bardzo sie skupial na patrzeniu ludziom na rece miast na rozwoju sprzedazy, wiele razy tlumaczylem ze jak pracownik sobie cos tam po cichu „przytuli” 100-200 dolarow to nie tragedia, to wrecz dobrze ze ma jak sobie dorobic do biednej pensji, a to dostanie koperte od dostawcy, a to karte zakupowa do sklepu, tego sie nie da kontrolowac, czasem nowego malego klienta odda komus w rodzinie, to sa wszystko koszta operacyjne, nie warto marnowac czasu

Zajelo nam to pol roku by klient polski zrozumial ze to nie poplaca, ze lepiej skupic sie na sprzedazy i „dobrych” nastrojach niz na malych szwindelkach pracownikow, dodam ze skala EBITd-u tego businessu to ok 20,000 euro miesiecznie dochodu.

SKOMENTUJ